30 marzec 2015, 4
Po krótkiej analizie zmieniłam ustawienia aparatu. Fotografia cyfrowa wyostrza kolory i kontrasty. Delikatna mgiełka znikła z moich obrazów. Obiektyw rysuje obraz z bliska. Nawet jeśli ustawimy go dwa metry od obrazu, obiektyw nie traci ostrości widzenia, przeciwnie do oka, które z odległości 10 centymetrów widzi inaczej.
Inaczej malowano do barokowych kościołów. Jeszcze inaczej malowano na ścianę mieszczańskiego domu. Oddalając się od obrazu, tak, żeby obejrzeć go w całości, w jednym ujęciu, kontrasty zmniejszają się. Szczegóły widziane z bliska nabierają wyrazu, gdy zrobimy dwa kroki w tył, To między innymi dlatego Olga Boznańska, trzymała pędzel za końcówkę trzonka tak by mieć większy dystans.
Po obejrzeniu obrazów Boznańskiej, inaczej patrzę na ludzkie twarze i rzeczywiście muszę przyznać, że zbyt dokładne odwzorowanie rysów twarzy często jest nadużywanym sposobem na uchwycenie podobieństwa. Kiedy zaczynałam malować portrety inspirowałam się renesansem. Czasami wychodził Botticelli trochę Rafael – było to jednak malarstwo zbyt osadzone w konwencji. No cóż, naukę portretu trzeba od czegoś zacząć. To co malowałam, zbyt estetyczne trochę zbyt ładne portrety były pretekstem do poznawania twarzy. Ten cykl zakończył się autoportretem z kotem. Wciąż mało, wciąż nie tak. Dziś pochłania mnie faktura i chropowatość światła. Zastanawiam się czasem jak długo będę żyć. I myśl ta staje się obsesją. Czy zdążę?