Każdy malarz, chce sprzedawać swoje obrazy. Konkurencja jest porażająca. Wszyscy chcą obrazów kolorowych. Najlepiej w jednym obrazie całe spektrum tęczy. Van Gough nie mógł sprzedawać, bo jego obrazy były zbyt jaskrawe. Zanim ludzie się przyzwyczaili, umarł. Ja nie sprzedaję swoich obrazów bo są zbyt monochromatyczne i szare. Ludzie wolą jarmarczne kolorki. Dziwią się, czemu tak drogo? Każdy malarz chce sprzedawać swoje obrazy. Pytanie tylko, czy jest to coś warte? Niektórzy malują grubo, kilka kilogramów farby na płótnie, to musi kosztować. Im bardziej obraz wyrazisty, tym droższy. Rozmiar też jest istotny. Malarze chwytają się najdziwniejszych sposobów, by ich obraz był widoczny. Żeby wśród wielu, patrzono właśnie na ten jedyny. Obrazy więc krzyczą. Patrz na mnie! Patrz na mnie!. Trudno powiedzieć, gdzie się zaczyna i kończy definicja obrazu. Malarze tacy jak Mierzejewski często nazywali się malarzami sztalugowymi. To jakoś ich określało. Używali technik klasycznych, nie robili z obrazu dziwnego przedmiotu, asamblażu, nawet nie stosowali kolażu. Używali pędzla lub palca, szpachelki lub noża. Czy to wystarczy, żeby tworzyć obrazy? Nie, to nie wystarczy.
Jedną z metod wejścia na tak zwany rynek jest sprzedawanie obrazów po niskich cenach. Malarz maluje wtedy dużo i szybko. Najczęściej są to rysunki na płótnie. Ponieważ brakuje czasu na kontemplację, malarz korzysta ze zdjęć. Szybko, dużo i tanio. Po kilku latach takiej produkcji, cena idzie w górę. Po dwudziestu latach, malarz staje się gwiazdą na rynku sztuki. Teraz może malować nieco wolniej. Jeden dzień, jeden obraz. Trudno powiedzieć dlaczego taki człowiek, chciał zostać malarzem. Jest to ewidentna pomyłka, a jednak on całe życie maluje.
Dzisiaj malarstwo pełni funkcję dekoracji. Obraz ma pasować do wnętrza i ozdabiać je. Popatrz jaki mam ładny żyrandol! Popatrz jaki mam ładny obraz! Och co za design. A te naczynia, gdzie kupiłaś? Dzisiaj ludzie nie rozumieją, że malarstwo jest iluzją. Ale rozumieli to dawniej.
W XVII wieku iluzjonistyczna przestrzeń na płótnie biła wszelkie rekordy powodzenia. Malowano książki na półkach, i wieszano taki obraz zamiast ustawiać prawdziwą półkę z książkami. Czy to wystarczy? Nie to nie wystarczy. Musi być coś jeszcze. Nie możemy iluzji pojmować tak dosłownie. Płaska abstrakcja Rotho nie jest płaska. Jak wytłumaczyć laikowi, że Rotho to wystarczy, a cała potęga warsztatu, iluzjonistycznie namalowane książki na półce to nie wystarczy. Większość XVII wiecznych holenderskich martwych natur była robiona masowo i bezmyślnie, choć spośród nich można by znaleźć rodzynki. Obraz to nie jest tylko dekoracja. Może dlatego, kocham minimalizm.