13 kwietnia
Z teczki starych prac wyjęłam martwą naturę, malowaną niegdyś na desce pilśniowej. Obraz postawiłam w pracowni , tak by widzieć go codziennie. Inspirowała mnie szarość. Wszystko to po kilku latach zaowocowało inną materią obrazu. Wcześniej nie myślałam o materii. Malowałam farbą dodając odrobinę oleju, korzystając z jej naturalnej konsystencji. Farba łatwo mazała się po płótnie. Kładłam farbę cienko, nie zostawiając zbyt widocznych śladów pędzla.
Moje kartki są zbyt analityczne. Chcę by na moich obrazach, papier był chropowaty i kruchy. Moje obrazy są zbyt grzeczne. Choć nie są już tak ładne jak kiedyś. Wciąż zbyt mocno się staram.
Lubię teraz oglądać obrazy malowane spontanicznie, trochę od niechcenia.
Podobieństwo inaczej. Ważne jest światło. Jedna twarz ma wiele twarzy. To dlatego malowanie autoportretu jest tak lubiane przez malarzy. Wierny model zawsze odbija się w lustrze, przychodzi na zawołanie. Długo wpatrując się w twarz, każdego dnia można zobaczyć więcej,
Mozolnie studiowałam swoją pierwszą kartkę. Właściwie nie wiadomo co to było, jakaś dziwna forma.
